
Czy naprawdę widzimy potrzeby dzieci?
Wielu dorosłych podkreśla, że dzieci są ważne, ale czy rzeczywiście okazujemy im należne zrozumienie?
– Co to dla nas znaczy, że dziecko się liczy? – zastanawia się Zuzanna Jastrzębska-Krajewska, znana jako Pani Zuzia. Tak często słyszę slogan, że dzieci są ważne, tak dużo osób to podkreśla. A jednocześnie widzę, jak wielu rodziców mówi: Nie mam dla ciebie czasu. Nie teraz. No faktycznie, może to, co teraz przeżywasz, jest istotne, ale uspokój się. Bo choć wiemy, że nie należy unieważniać dziecięcych uczuć i emocji, jednak nie do końca wiemy, jak to robić.
A tymczasem jako dorośli, zamiast unieważniać, podważać emocje, powinniśmy pomagać dzieciom w ich rozumieniu i regulacji. Jak to osiągnąć? Czasem wystarczy spojrzeć z perspektywy dziecka, przypomnieć sobie, jak to wówczas było – bo wciąż mamy w sobie fundamenty dziecięcego świata.
Przełomowy czas dla dziecka i rola rodzica
Dzieci w wieku wczesnoszkolnym przechodzą kluczowy etap rozwoju, w którym uczą się samodzielności, radzenia sobie z nowymi sytuacjami oraz budowania relacji. Przejście z przedszkola do szkoły to dla nich ogromna zmiana, która wymaga wsparcia dorosłych. – To ważny i piękny etap. Musimy pamiętać, że to my, dorośli, powinniśmy sprawić, by dziecko wkroczyło w ten czas łagodnie, bez nadmiernego stresu, bez porażek – podkreśla psycholożka Agnieszka Balla.
Jak uczyć dzieci radzenia sobie z emocjami?
Dzieci doświadczają różnych emocji, ale nie zawsze wiedzą, jak sobie z nimi radzić. Gdy dziecko przeżywa złość lub frustrację, naturalnym odruchem dorosłych jest je uspokoić lub nawet nakazać „przestań”. To jednak nie rozwiązuje problemu, a jedynie go ignoruje. – Dziecko potrzebuje wsparcia, a nie negowania jego uczuć. Rodzic, który najpierw zadba o swoje emocje, jest w stanie skuteczniej pomóc dziecku – zauważa Pani Zuzia.
Dorośli jako wzorce emocji
Rodzice i opiekunowie modelują sposób, w jaki dziecko przeżywa i wyraża emocje. Jeśli dorośli szybko się irytują lub negują uczucia innych, dzieci uczą się podobnych wzorców.
Agnieszka Balla przytacza tu scenkę z telefonem: jeśli rodzic prosi, aby dziecko oddało telefon, a następnie sam się nim zajmuje, telefon go „wciąga”, to właśnie modeluje przyszłe zachowania swojego dziecka, dając mu niedobry przykład.
– Nasze dzieci potrzebują nas nie tylko jako kibiców, ale jako mądrej ostoi – zaznacza Balla. Autentyczność, przyznawanie się do błędów i wspólne przeżywanie emocji budują zdrowe podejście do uczuć i relacji.
Zuzanna Jastrzębska-Krajewska przywołuje tu jeszcze inny przykład: edukacji matematycznej, która jak w lustrze pokazuje, jak fundamentalne jest rozumienie emocji dziecka i umiejętność ich wspólnego przeżywania. Łatwo zniechęcić dzieci do matematyki, zwłaszcza jeśli sami powtarzamy, że jej nie lubiliśmy. Trzeba sobie jednak uświadomić, że tak naprawdę matematyka to nie sucha nauka o tym, że dwa dodać dwa równa się cztery. – Edukacja matematyczna powinna zaczynać się od tego, czy ja się czuję sprawcza, czy ja się czuję wystarczająco gotowa do tego, żeby podjąć trud rozwiązania zadania? Czy umiem poprosić o pomoc? Jak podejdę do tego, że za pierwszym, za drugim, za trzecim razem mi się nie uda? – tłumaczy Pani Zuzia. – Edukacja matematyczna, czy nam się to podoba, czy nie, będzie codziennością człowieka. Dziecko będzie musiało przejść przez nią w szkole. I ważne, żeby chyba od początku nie było zdane na trudne emocje, żebyśmy nie projektowali mu zawczasu, że matematyka będzie przysparzała kłopotów, stresu, presji.
Nie bójmy się porażki
– Niepowodzenia są wpisane w proces dorastania i wychowania – podkreśla Zuzanna Jastrzębska-Krajewska. To właśnie my, jako dorośli, możemy kształtować w dziecku umiejętność radzenia sobie z trudnościami, jakie wynikają z tego procesu. Wystarczy właściwie wspierać dziecko, być przy nim.
A co z naszymi niepowodzeniami wychowawczymi? Nie unikniemy ich, ale obserwujmy rozwój swojego dziecka i weryfikujmy własne oczekiwania.
– Rodzic może zastanowić się i powiedzieć: Kurczę, no tak, wymagałem od dziecka, żeby już dodawało, a ono zupełnie nie jest na tym etapie. Muszę spojrzeć na przykład, jak to zrobić – mówi Pani Zuzia.
Przyznawanie się do błędów, wspólne przeżywanie szczęścia, ale także smutku, złości, to informacja dla dziecka, że ono także ma prawo do tej emocji i że możemy być dla siebie wsparciem. Jak je okazywać dziecku? Powiedzieć po prostu: Jestem z tobą i wspomagam cię. Przytulę cię, kiedy jesteś smutny, rozumiem to, że jesteś zazdrosny. Wytłumaczyć, co to jest zazdrość, rywalizacja. Uzmysłowić, że nie możemy cały czas wygrywać, przygotować dziecko na to, że czasem trzeba przegrać.
Podsumowanie
– Nie ma edukacji bez emocji, nie ma prawidłowego rozwoju dziecka bez ich przeżywania – podsumowuje Pani Zuzia. Najważniejsze, co możemy dać dzieciom, to czas, cierpliwość i zrozumienie ich perspektywy.